piątek, 23 października 2015

Prolog





 Kiedy ostatni raz go widziałam, miał na sobie niebieską koszulkę z diabłem tasmańskim i małą plamką po herbacie, którą pił tego ranka. Poprzedniego wieczoru zabrał mnie na koncert happysad, bo grali niedaleko, a wiedział jak bardzo lubię ten zespół. Doskonale pamiętam, że sam nie przepadał za ich muzyką, a mimo to - poszedł tam ze mną. Cierpliwie znosił moją uciechę, śpiewanie każdej piosenki z wokalistą i deptanie mu po nogach, gdy wraz z innymi fanami skakałam do rytmu. W pewnym momencie, podczas gdy ja machałam głową, podśpiewując głośno, on chwycił mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. 
- Kocham Cię. 
To właśnie tam. pośród tylu innych ludzi, gdy wokalista wyśpiewywał na scenie kolejne frazy mojej ulubionej piosenki: Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty. To też nie diabeł rogaty. Ani miłość, kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze. Miłość to żaden film w żadnym kinie, ani róże, ani całusy małe, duże. Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze. Ja słyszałam tylko jego, gdy wykrzyczał mi to do ucha i zaplątana w niego, stanęłam na palcach, by ucałować jego usta. Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam o tym, jakie ważne są słowa, i że powinnam mu powiedzieć, że ja jego także. Wiem przecież, że ludzie czasem przykładają ogromną wagę do słów, choćby tych najbanalniejszych i może był jednym z nich, więc czekał, aż odwzajemnię wyznanie. A ja? Ja przecież nigdy nie zwracałam uwagi na konwenanse i nie powiedziałam tego. Byłam pewna, że wiedział. Wiedział, że ja także, że najbardziej. Chciała mu to pokazać, bo nie potrafiłam powiedzieć. Nie byłam dobra w takich rzeczach, gubiłam się w słowach, dreptałam w miejscu. 
Po koncercie zabrał mnie do siebie. Wynajmował pokój u znajomych. Odkąd odciął się od rodziny (a może to oni odcięli się od niego?) żył na własny rachunek, pracując u miejscowego mechanika. To była kolejna rzecz, którą imponował mi, ówczesnej dziewiętnastolatce, która jedyne co miała na własność to nieduży pokój z łazienką i lokatorów w postaci rodziców, młodszego brata i kota. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi ściągnął mi kurtkę z ramion, a zaraz potem na podłodze znalazła się cała reszta naszych ubrań. Przez całą noc już ani razu nie usłyszałam tego wyświechtanego kocham Cię, ale wcale nie było mi ono potrzebne, bo żaden facet nie trzymał mnie w ramionach tak, jak robił to on - jakby z obawą, że zaraz mu umknę, rozpłynę się w niebycie, że już mnie nie będzie. Żaden nie pofatygował się, żeby przenieść mi śniadanie do łóżka. Co więcej, żaden nie zniknął w tak spektakularny i niespodziewany sposób, jak on, zostawiając  mi tylko tę wspólną noc i wspomnienie małej plamki na koszulce. 

A dziś, nawet nie chcesz mi się przyśnić, nucę pod nosem razem z Osiecką.  



__________________________________________________________________

Miało nie być tak ckliwie, a wyszło jak zwykle. W następnych postach postaram się nie rozsiewać tak słodyczy na lewo i prawo, naprawdę. Na początku trochę się wytłumaczę. To opowiadanie to mój powrót na scenę blogową po ponad dwóch latach przerwy i zdaję sobie sprawę, że pewnie będę się potykać, popełniać błędy, ale ta historia kiełkowała we mnie już od kilku tygodni, choć dopiero teraz zaczyna nabierać konkretnych kształtów, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi potknięcia, ponieważ czuję, że muszę pisać i byłabym szczęśliwa, gdyby znalazło się choć parę duszyczek, którym ta historia przypadnie do gustu. Polecam także zajrzeć do zakładki "bohaterowie", ponieważ wydaje mi się, że to pomoże wam wkroczyć w świat uchylonych drzwi
To chyba wszystko na dzisiaj. Postaram się pisać regularnie, ale w październiku zaczęłam studia, więc z tym pewnie będzie różnie. W każdym razie - dziękuję i do usłyszenia niebawem! :)

6 komentarzy:

  1. Na Twojego bloga trafilam przypadkiem, ale mysle, ze bede zagladala tu czesciej. Prolog fajnie wprowadza w fabule, a sama historia zapowiada sie bardzo ciekawie, fajnie, ze podejmujesz sie takiego tematu jakim jest zaginiecie bliskiej osoby, ciekawi mnie co sie wydarzy potem. Czekam na ciag dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. fabuła wydaje się serio interesująca :) sama również miałam przerwę w blogosferze (około roku chyba, haha) i też pisałam wcześniej opowiadania,a teraz gdy wracam do tego, to czuję chyba trochę przerażenie, ahaha
    masz moim zdaniem bardzo przyjemny styl pisania - wszystko czyta się lekko, i nie męczę się z każdym kolejnym zdaniem jak na niektórych blogach :)
    Marcel! Jejku, to imię jest taakie fajne :D I Jagoda ^^ <3
    Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem szczerze, że na początku podchodziłam do tego bloga sceptycznie, sama nie wiem dlaczego. Może to spowodowane polskimi imionami, do których mam raczej negatywne podejście?
    Jak dobrze jednak, że moja chorobliwa ciekawość nie pozwoliła mi ominąć tego bloga!
    Zaczęłam czytać i historia pochłonęła mnie od razu. Poznałam troszkę bohaterkę, troszkę jej chłopaka, troszkę ich historię. I to mi w zupełności wystarczyło, bym była przekonana, że zostanę tu na dłużej.
    Cytat jednej z piosenek "happysad" bardzo się tutaj wpasował, i cieszyłam się, że bohaterowie nie obrzucali się 'kochamcieciami', ale przeciwnie. Uważam, że te dwa słowa są oklepane, ale kiedy używa się ich w wyjątkowych, pięknych chwilach, nabierają mocy (jak czytam własną wypowiedź mam ochotę zwrócić jednorożca, ugh).
    Na ogół "słodkości" nie lubię (no dobra, ale tak trochę lubię!), ale tu nie przeszkadzały mi wcale a wcale.
    Styl pisania lekki, przyjemny, bez błędów - cudownie, milutko dla oka.
    Szablon również nie przekombinowany, ładny, schludny. Kawał dobrej roboty ;)
    Pod prologami nigdy nie mogę za wiele powiedzieć, więc kończę wypowiedź standardowym "czekam na next" i liczę, że wpadniesz do mnie:)
    Pozdrawiam, życzę weny, czasu oraz pomysłów.
    itisnotourloveaiff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, taasteful. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku tak się wczułam, że aż zapomniałam o wszystkim. Naprawdę masz talent, coś takiego, że chcę się dalej czytać i zrobiłam się ciekawa co się stanie. Zajrzę na pewno. Przeczytam też rozdział, chociaż boję się tego, że będę miała niedosyt. :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem wielką znawczynią i sama popełniam wiele błędów, bo wciąż się uczę, ale lepiej by wyglądało, gdybyś podzieliła tekst piosenki na linijki, wyglądałoby to wtedy estetycznie.
    Na własność pokój z łazienką i to niewiele? Mało kto ma swoją łazienkę, zapewniam. Zazwyczaj ma na spółkę z resztą domowników, często nawet z kotem.
    Podobał mi się początek, zaintrygowała mnie ta plamka na koszulce, taki szczególik, a jednak jak bardzo istotny. Ja np jak poznałam tego z kim teraz jestem, to za każdym razem jak go potem widziałam, to przypominało mi się, że miał ketchup w kąciku ust, więc to, że bohaterka zapamiętała plamkę na koszulce to nic dziwnego.
    Zastanawia mnie czemu on zniknął. Zachorował? Uciekł przed czymś? Miał długi? Czemu się nie pożegnał jak człowiek? Co to za mężczyzna, co przed odejściem nawet nie spojrzy kobiecie w oczy?

    Pozdrawiam:
    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń